Dziś, kiedy już tyle wiemy o rozmiarach „fałszywie pozytywnych” testów widać koniec tego śmiertelnego ciągu. Nie dość, że selekcja tak niedokładnym sposobem decydowała o tym czy wylądujesz na oddziale specjalistycznym, czy ze swoją właściwą chorobą w umieralni na kowidowym oddziale, to jeszcze to skazywało na śmierć w samotności, bez odwiedzin bliskich czy kapłana. Na końcu zaś dehumanizująca procedura obchodzenia się ze zwłokami i pochówkiem. Jakby zakopywano jakieś wściekłe zwierzę, ludzkie truchło. O czym nie mamy prawa zapomniec.
https://dziennikzarazy.pl/7-04....-jak-testy-grzebaly-