Profesor Sunetra Gupta kontra Bill Gates

Comments · 864 Views

Czy Gates ma jakieś historyczne punkty odniesienia?

Czy Gates ma jakieś historyczne punkty odniesienia? Na pewno nie na przykładzie izolacji, masowego testowania, śledzenia kontraktów czy totalnej kontroli populacji. Teoria kontrolowania wirusów, co rzekomo spowoduje, że dominujący wirus cofnie się i zniknie, jest zupełnie nową koncepcją, pełną niedorzeczności i tragicznych klęsk ostatnich dwóch lat.
Weźmy taki pospolity wirus ospy. Mimo, że to choroba zakaźna, to jednak została zwalczona – chyba jako jedyna, więc zajmuje wyjątkową pozycję.
Są jednak ku temu istotne powody: stabilny patogen, dobra i sprawdzona szczepionka oraz sto lat skoncentrowanej pracy w zakresie zdrowia publicznego. Sukces osiągnięto nie dzięki blokadom, ale przemyślanej i cierpliwej polityce wdrażania skutecznych i raczej tradycyjnych zasad zdrowia publicznego.
Teraz Gates proponuje radykalne zaatakowanie każdego nowego patogenu – zapewne imponują mu Chiny i ich radykalizm w inżynierii społecznej – jak każdemu szaleńcowi. Ale czy to samo doświadczenie można powtórzyć w każdym przypadku? Próba zneutralizowania wirusa oddechowego poprzez powszechne unikanie go, może być gorsze niż umożliwienie mu swobodnej transmisji na poziomie endemicznym.
Tak, zgadzam się, że zwalczanie wirusów jest konieczne, ale to nie to samo, co ciągłe unikanie patogenów, które jest po prostu niebezpieczne: wyjałowiony układ odpornościowy.
Plan Gatesa zatem, nawet gdyby miał szansę zadziałać, a nie ma, może stworzyć tak groźny precedens, jak wystawienie milionów ludzi na atak czegoś groźniejszego niż SarsCov2 z upośledzonym systemem immunologicznym.
Nie wiem czy Gates dostrzega ten rażący błąd intelektualny czy może raczej nie chce go dostrzegać, a gromada pochlebców wokół, chyba nie będzie go wyprowadzać z błędu.
Blokowanie wirusów komputerowych, możliwie wszystkich, to podstawa bezpieczeństwa systemu, ale zastosowanie tej samej zasady do biologii człowieka spowodowałoby nieszczęście. Dzieje się tak, ponieważ patogeny nie znikają, gdy wszyscy przestrzegają zasady „zostań w domu i bądź bezpieczny”. Wirus cierpliwie szuka wrażliwych ludzi do zakażenia. W przypadku wirusa oddechowego, takiego jak SarsCov2, dzieje się tak, dopóki nie osiągniemy tzw. odporności populacyjnej. Wnioski z tego są dobrze znane od lat: im mniej narażamy społeczeństwo na w większości łagodny patogen, tym bardziej narażamy miliony ludzi w przyszłości na znacznie poważniejsze skutki. Żadnej Ameryki tutaj nie odkrywam, bo to są podstawy ludzkiej immunologii.
Niestety, według takich dyletantów jak Gates i całej gromady szumowin, które znają prawdę, jedynym celem zdrowia publicznego jest trzymanie populacji z dala od jak największej liczby zarazków. Ten człowiek, poprzez swoje wpływy i bogactwo, popadł w bezkrytycyzm i stał się klasycznym mizofobem, przypadkiem do leczenia psychiatrycznego albo przynajmniej psychologicznego. Niebezpieczeństwo polega tu oczywiście na tym, że tacy ludzie mogą wywierać nadmierny wpływ na innych, wyłącznie ze względu na wielkość kont bankowych i żądanie, aby wszyscy wokół zachowywali się w sposób nieznośnie służalczy.
Dzisiaj już wiemy, że Gates jest głównym promotorem i fundatorem ideologii walki z wirusami przy pomocy radykalnej blokady i szczepionek – najlepiej produkowanych przez koncerny, w których ma swoje udziały. I trwa to już prawie 15 lat. Nic dziwnego, że znalazł wyznawców takich poglądów.
Czy katastrofa lat 2020 – 2022 skłoniła go do przemyślenia swojej obłąkańczej manii? Nie sądzę. Oto fragmenty jego najnowszego gniota:
„Podczas pierwszej fali COVID Dania i Norwegia wcześnie wdrożyły ścisłe blokady (kiedy mniej niż trzydzieści osób w każdym kraju było hospitalizowanych), podczas gdy rząd sąsiedniej Szwecji bardziej polegał na zaleceniach niż na wymaganiach, utrzymując otwarte restauracje, bary i siłownie i tylko zachęcając, ale nie wymagając fizycznego dystansu. Jedno z badań wykazało, że gdyby sąsiedzi Szwecji poszli za ich przykładem, zamiast rygorystycznie się blokować, Dania miałaby trzy razy więcej zgonów niż podczas pierwszej fali, a Norwegia dziewięć razy więcej. W innym badaniu oszacowano, że blokady w sześciu dużych krajach, w tym w Stanach Zjednoczonych, zapobiegły prawie pół miliardowi infekcji COVID w samych tylko pierwszych miesiącach 2020 roku.”
O rany: kompletne bzdury, banały i zwykłe kłamstwa. Pomijając setki badań, które zdyskredytowały blokady, przytoczę tu słowa Camilli Stoltenberg - dyrektora Norweskiego Instytutu Zdrowia Publicznego - która powiedziała, że Norwegia bez restrykcji osiągnęłaby podobny, bardzo dobry wynik statystyczny zgonów na Covid.
Posłuchajmy jednak dalej Gatesa:
„Mimo że blokady przynoszą wyraźne korzyści dla zdrowia publicznego , nie zawsze jest jasne, czy w krajach o niższych dochodach są warte poświęcenia. W takich miejscach zamykanie sektorów gospodarki może prowadzić do ostrego głodu, wpędzać ludzi w skrajne ubóstwo i zwiększać liczbę zgonów z innych przyczyn. Ludzkie cierpienie spowodowane przez rozstania jest nie do oszacowania, dosłownie – nikt nie może wyliczyć bólu związanego z niemożnością osobistego pożegnania, ale polityka ta (blokad) uratowała tak wiele istnień ludzkich, że warto będzie ją ponownie przyjąć, jeśli wymagają tego okoliczności.”
„Doskonałym przykładem są blokady. Dowody są jasne, że redukują one transmisję i że bardziej rygorystyczne blokady redukują transmisję bardziej niż te luźniejsze. Ale nie wszędzie są one równie skuteczne, ponieważ nie każdy jest w stanie zastosować się do tego, pozostając w jednym miejscu.
Są również bardziej skuteczne w krajach, w których mieszkańcy mają mniej do powiedzenia w sprawach swojego kraju, a rząd jest w stanie ściśle egzekwować blokady i inne mandaty.”
O, tu go boli, tę gnidę przeklętą. Marzą mu się blokady takie jak w krajach totalitarnych – żeby Paryż, Londyn, Nowy Jork zmienić w Szanghaj, a jego systemy kontrolujące społeczeństwo zaaplikować całej populacji na Ziemi. Nie wiem, dlaczego tak się niepokoi, bo przykłady ostrych blokad można było spotkać w wielu krajach, które rzekomo są ostoją demokracji.
Gates:
„To dobra wiadomość, ponieważ blokady są naszym najważniejszym narzędziem w pierwszych dniach epidemii. Nie potrzeba czasu na badania w laboratorium, aby wprowadzić nakaz masek, dowiedzieć się, kiedy odwołać duże imprezy publiczne lub ograniczyć liczbę osób, które mogą siedzieć w restauracji. Gospodarka była fatalna, gdy zamykano firmy, ale mogło być jeszcze gorzej, gdyby pozwolono wirusowi szaleć i zabijać miliony ludzi więcej niż do tej pory. Ratując życie, blokady mogą umożliwić szybsze rozpoczęcie ożywienia gospodarczego.”
Ha ha ha. I tyle jako komentarz.
Gates:
„Tymczasem zasada sześciu stóp jest dobra do przestrzegania (dystans), chyba że jest bardzo trudna do utrzymania, na przykład w klasie. Ludzie potrzebują jasnych, łatwych do zapamiętania wytycznych. Szybkie wprowadzenie testów PCR i polityki kwarantanny w dużej mierze wyjaśnia, dlaczego niektóre kraje, takie jak Australia, miały dramatycznie mniej infekcji i nadmiernej liczby zgonów niż inne. Rządy muszą uczyć się na tych przykładach i dowiedzieć się, jak bardzo szybko przyspieszyć testy – i dać ludziom zachętę do poddania się testom.
Być może nigdy nie wymyślimy tańszego i skuteczniejszego sposobu blokowania przenoszenia pewnych wirusów układu oddechowego niż kawałek niedrogiego materiału z kilka wszytymi elastycznymi paskami.
Prawdziwa korzyść wynika z uniwersalnego maskowania, w którym obie osoby maskują się podwójnie lub poprawiają dopasowanie masek chirurgicznych: zmniejsza to ryzyko narażenia o 96 procent. To niezwykle skuteczna interwencja, którą można wyprodukować za zaledwie kilka centów.
Gdyby wszyscy zamaskowali się wcześnie – i gdyby świat miał wystarczająco dużo zapasów, aby zaspokoić popyt – drastycznie zmniejszyłoby to rozprzestrzenianie się COVID.”
Brak słów – ale te idiotyzmy wypisywane przez psychopatę, na pewno staną się zalecanym bestsellerem. Taki New York Times rozpuszcza się w zachwytach.
Ta książka zasługuje na obszerniejszą krytykę, może ktoś bardziej wpływowy ode mnie dobierze się do niej i rozpowszechni opinię o tych bzdurach.
Pół biedy, gdybyśmy siedzieli przy barze, jakiś szalony gość stawiałby fajne napoje i snuł utopijne wizje o świetlanej przyszłości. Posłuchalibyśmy, wypili drinki i poszli do domu, zapominając o wszystkim. Jednak ten gość ma poważne wpływy. Popatrzcie tylko na tego durnia, który jest na zdjęciu z jego książką w ręku. To nie banialuki maniaka, a głos, który zagraża realnie naszemu bezpieczeństwu.
Już to się stało w roku 2020, ponieważ lobby blokujące opierało się na argumentach przez zastraszanie. Oni rzekomo mieli wiedzą o wirusach. My nie. Oni mieli wiedzą o zdrowiu publicznym. My nie. Oni mieli rzekomo precyzyjne i złożone modele. My nie. Oni mają wsparcie naukowe na uniwersytetach i władzę realną. My nie.
Ludzie, którzy normalnie powinni opowiadać się za wolnością, własnością i prawem konstytucyjnym, zamilkli, jakby ulegli intelektualnemu uśpieniu. Społeczeństwo nie lepiej - pozbawione wiedzy, zgodziło się na blokady. Politycy wpadli w panikę, zapominając o żelaznych regułach demokracji.
Kto miał powiedzieć prawdę? Eksperci zwani epidemiologami, wirusologami, kłamali, sprzedali się koncernom i władzy lub tchórzliwie milczeli. Dostaliśmy nowych proroków, mistrzów, a my mieliśmy się poddać. Nieliczne autorytety publicznie próbowały interweniować – stłamszono ich, zakneblowano, ocenzurowano. Oto futurystyczny raj dla Billa Gatesa.
A jak powinno to wyglądać?
Jaki dokładnie jest związek między blokadą a łagodzeniem choroby? Gdzie są przykłady z historii, że osiągnięto cel takimi metodami? Czy to naprawdę patogen wyjątkowy? Jak to się dzieje, że nigdy wcześniej nie robiliśmy czegoś takiego, mimo ciągłej obecności wirusów w naszym życiu?
Spośród wszystkich książek na ten temat, medycznych i mikrobiologicznych artykułów, wykładów i wywiadów, które przeczytałem przez ostatnie dwa lata, a było tego naprawdę dużo, dziś przytoczę słowa kogoś, kogo nazwisko przytaczałem nie jeden raz, kogo opinie powinny być dla każdego zainteresowanego istotne i co ważniejsze - przydatne.
Wybitna epidemiolog z Oxford University Sunetra Gupta, jedna z sygnatariuszy Wielkiej Deklaracji Barrington. Tytuł jej książki: Pandemie: nasze lęki i fakty. Książka powstała w 2013 roku. Może w powietrzu unosił się już strach, że nadchodzi pandemia. Od ostatniej, naprawdę śmiertelnej minęło prawie sto lat, a eksperci byli podenerwowani. Bill Gates już prowadził rozmowy, ostrzegając, że następne wielkie zagrożenie nie będzie miało charakteru militarnego, ale raczej będzie emanować ze świata zarazków.
Podejrzewam, że profesor Gupta napisała tę książkę, aby zaznajomić czytelników z normalnością patogenów i wyjaśnić, dlaczego nie jest prawdopodobne, że pojawi się zupełnie nowa i śmiertelna choroba, która zniszczy dużą część rasy ludzkiej (wykluczał to także profesor Raoult). Sunetra Gupta miała solidne powody, by wątpić, że istnieje powód do paniki. We wszystkich ludzkich doświadczeniach jej zdaniem, przyjmowanie zarazków i minimalizowanie ich zagrożenia odbywało się przy marginalnych krokach w kierunku lepszej terapii, opieki medycznej, lepszych warunków sanitarnych, szczepionek, a przede wszystkim na ekspozycji. Znaczna część jej rozumowania opiera się na wystawieniu populacji na patogen – i nie będzie to czymś złym, a jedynie sztuczką opartą na prawach biologii, mającą na celu ochronę ludzkiego ciała przed poważnymi skutkami.
Pomimo tego, w co wydaje się wierzyć Bill Gates, nasze ciała nie są takie same. Narażenie na łagodniejsze formy zarazków chroni nas przed cięższymi formami. Pamięć komórkowa naszego ciała jest ćwiczona poprzez doświadczenie, nie poprzez blokowanie, ale poprzez włączenie zdolności do ich zwalczania do naszej biologii. To jest istota działania szczepionek, ale co więcej, tak działa cały nasz układ odpornościowy. Realizowanie programu narażenia na zero patogenów (patrz Chiny, Australia, Nowa Zelandia, Kanada i inne), to droga do katastrofy i śmierci. Nie ewoluowaliśmy w ten sposób i nie możemy tak żyć. Rzeczywiście zginiemy, jeśli pójdziemy drogą proponowaną przez psychopatów i maniaków globalistycznych takich jak Gates.
Podsumowując ważną lekcję wyciągnięta z tej książki, mam świadomość, że patogeny zawsze będą z nami, ich formy zawsze będą się zmieniać, a zatem najlepszą ochroną, jaką mamy przed poważnymi skutkami tych, które nam zagrażają, jest odporność budowana przez kontakt z ich łagodniejszymi mutacjami.
Aby to zilustrować, przytoczę jej fascynującą obserwację dotyczącą ptasiej grypy.
„To znamienne, że żadna z ludzkich ofiar wysoce zjadliwej ptasiej grypy nie należy do zawodów najbardziej narażonych na ptasią grypę — sprzedawców kurczaków i dostawców twarogu łabędziego. Możliwe, że ich ciągła ekspozycja na mniej chorobotwórcze wirusy ptasie zapewniła im pewną ochronę przed śmiercią z powodu wysoce zjadliwego wariantu”.
Czy to oznacza, że ​​z każdym nowym patogenem możemy i musimy spodziewać się powszechnych zgonów, zanim zbudujemy odporność? Wcale nie.
W przypadku większości patogenów istnieje ujemna korelacja między zjadliwością a transmisją. Wirusy zabójcze szybko zabijają swojego nosiciela i tym samym nie rozprzestrzeniają się - Ebola jest tutaj klasycznym przypadkiem.
„Zabicie własnego nosiciela nie jest pożądanym rezultatem dla patogenu” – pisze profesor Gupta - „Kiedy zabijają swoich gospodarzy, patogeny zabijają się również same, a to jest katastrofa, chyba że ich potomstwo rozprzestrzeniło się już na innego gospodarza”.
Bardziej sprytne wirusy minimalizują zjadliwość, dzięki czemu mogą rozprzestrzeniać się szerzej w populacji – dobrym przykładem są wirusy przeziębieniowe.
„Dzięki temu, że są mniej destrukcyjne, mogą również zwiększyć swoje szanse na transmisję.
Na podstawie tych obserwacji możemy wyznaczyć ogólną trajektorię cyklu życia nowych wirusów:
Zanim populacja patogenów załamie się i umrze — nadejdzie taki moment w naturalnym przebiegu każdej epidemii, kiedy bardzo trudno będzie znaleźć nieodpornego gospodarza, a większość infekcji zostanie usunięta, zanim się pojawią ludzie nieodporni. I tak epidemia zacznie się zmniejszać i w końcu sama się wypali. Gdy choroba dobiegnie końca, druga epidemia zawsze będzie słabsza, a trzecia jeszcze słabsza. Dzieje się tak, ponieważ duża część populacji będzie nadal odporna na każdą kolejną epidemię. W końcu osiągnięta zostaje równowaga, w której czynnik zakaźny atakuje co roku stałą liczbę osobników, co stanowi bardzo małą część tego, co mógłby osiągnąć w „dziewiczej glebie”. Na tym etapie mówi się, że choroba ma charakter „endemiczny”, a nie epidemiczny.”
Oczywiście osiągnięcie tej endemicznej równowagi nie oznacza, że ​​wirus nie jest już zagrożeniem. Kiedy napotka pokolenie, plemię lub terytorium, na którym pamięć immunologiczna nie jest przygotowana, może być ponownie groźny. Walka między nami a mikrobami nie ma końca, ale nasz organizm dobrze wyposażył nas w instrumenty obronne, o ile mądrze podchodzimy do jego biologicznego zarządzania.
Pozwolę sobie jeszcze przekazać jej błyskotliwą metaforę z garderobą na ubrania, które posiada każdy patogen.
„Wyobraźcie sobie, że każdy ma szafę pełną ubrań, a każdy strój reprezentuje mutację lub wariant. Niektóre patogeny mają ogromną kolekcję. Przykładem jest malaria. Zawsze mutuje i zmienia się, dlatego niezwykle trudno jest go wytropić i ostatecznie zniszczyć szczepionką. Przez wiele dziesięcioleci naukowcy zakładali, że uda im się to opanować, ale tak się nie stało. Dotyczy to również wirusów grypy, które mają inny strój na każdą porę roku - zmieniają się - z jednego stroju na drugi - powodując kolejne nowe epidemie”.
To dlatego szczepionka przeciw grypie nie jest tak skuteczna z roku na rok.
Przykładem wirusa z niewielką garderobą jest odra. Ma tylko jeden garnitur, dzięki czemu można było go dobrze zidentyfikować i doprowadzić niemal do perfekcji szczepionkę.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że doświadczymy śmiercionośnego patogenu, który zmiecie duże połacie ludzkości poprzez niekontrolowane rozprzestrzenianie się w sposób, którego nasze ciała nie są w stanie wytrzymać? Profesor Gupta uważa, że jest to wysoce nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę obecną powszechność podróży międzynarodowych i niesłabnącą szeroką ekspozycję na różne patogeny, z których wszystkie uważa za pozytywne, a nie negatywne.
Nasze późniejsze doświadczenia z SarsCov2 potwierdzają jej obserwację. Wirus nie dokuczał Chinom i otaczającym je krajom tak bardzo, jak w Europie i Ameryce, częściowo ze względu na rozprzestrzenianie się jego poprzednika SarsCov1 w 2003 r. W narażonej populacji nagromadziła się odporność wystarczająca do zapewnienia odporności. Profil odpornościowy tych populacji stał się bardzo różny od naszego z powodu tego wcześniejszego doświadczenia i istniejące badania potwierdzają to.
Wielu ludzi dzisiaj twierdzi, że Covid-19 jest rzeczywiście zabójczym wirusem, który został przewidziany przez Billa Gatesa i innych 15 lat temu. Z pewnością wierzĄ, że to prawda, a inny prorok od siedmiu boleści, dr Fauci, zgadza się z tym.
Mimo tego, doświadczenie z Covid-19 potwierdza obserwacje Gupty. Mediana wieku zgonów z powodu tego patogenu wynosi 80 lat – co w wielu krajach jest w rzeczywistości wyższe niż średnia długość życia. Jeśli chodzi o odwrotną zależność między występowaniem a zjadliwością, najnowsze globalne szacunki wskaźnika śmiertelności z powodu infekcji stawiają chorobę znacznie bliżej zasięgu grypy, niż sądzono na początku. Śmiertelność (IFR) dla osób poniżej 70 roku życia na poziomie 0,03%. Gdybyśmy żyli tylko tak długo, jak w 1918 roku (56 lat), ta choroba przeszłaby niezauważona.
Jest w tym niezwykła ironia: siła naszego układu odpornościowego zapewniła nam niewiarygodnie długie życie, co z kolei czyni nas bardziej podatnymi na wirusy i bakterie, ponieważ nasz układ odpornościowy w końcu wyczerpuje się pod koniec życia. Rodzi to także poważny problem klasyfikacji przyczyny śmierci, która jest w równym stopniu sztuką, co nauką. CDC informuje, że aż 94% osób sklasyfikowanych jako zmarłe z powodu SARS-CoV-2 miało dwie lub więcej poważne choroby, oprócz omawianego patogenu.
Podobnie 78% procent ciężkich przypadków w USA, to nadwaga lub otyłość, co powinno raczej skłaniać do refleksji na temat stylu życia niż do wniosku, że choroba jest szczególnie śmiertelna. Minie wiele lat, zanim zrozumiemy pytanie, które wszyscy zadawali na początku 2020 roku: jak dotkliwy będzie wirus?
Jest prawdopodobne, biorąc pod uwagę ogromne zamieszanie dotyczące wiarygodności danych i demografii, że ostateczna odpowiedź będzie brzmiała: niezbyt dotkliwy.
Główną zaletą książki profesor Gupty jest nie wywołanie paniki w związku z patogenami, ale raczej uspokajająca mądrość. Rozumiemy je lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie zapominajmy jednak, że wirusy zabijają najskuteczniej, wtedy, gdy znajdują gospodarza, który nie jest do tego przeszkolony.
Nie ma wątpliwości, że profesor Sunetra Gupta uważa blokady za katastrofę, nie tylko dlatego, że nie robią nic, aby złagodzić wirusa i nie tylko dlatego, że powodują ogromne szkody, ale także dlatego, że prowadzą nas dokładnie w przeciwnym kierunku, w którym powinniśmy iść.
Po przeczytaniu tej książki jestem bardziej niż kiedykolwiek pod wrażeniem niesamowitych zagrożeń dla zdrowia, jakie stwarza praktyka strachu, ukrywania się, izolowania, odkażania, maskowania, śledzenia i udawania śledzenia, stygmatyzacji chorych i traktowania wszystkich patogenów jako śmiertelnych wrogów do zniszczenia, zanim dotrą do naszych organizmów. A przecież są to niezmordowani współpracownicy w wielkim cyklu biologicznego przetrwania.
Dlaczego w XXI wieku tak wielu ludzi zdecydowało się zapomnieć o tym, czego nauczyliśmy się wcześniej? Nadal nie znam odpowiedzi.
Comments